Jak stracić pieniądze i szacunek do państwa
Data publikacji: 2017-07-19.
Parę lat temu coś mnie podkusiło, żeby zainwestować w pożyczki społecznościowe w serwisie kokos.pl. Nie liczyłem na zarobek, chciałem sprawdzić jak to działa. Włożyłem kilkaset złotych. Zarabiałem na tym jakieś grosze i szybko o tym zapomniałem. Aż do dnia, w którym dwóch smutnych panów zadzwoniło do moich drzwi i machając blachami wręczyli mi zaproszenie na komendę.
Na komendzie dowiedziałem się, że jestem poszkodowany przez jakiegoś oszusta, co to pożyczył i nie oddał. Najwyraźniej na nic się zdała moja, podyktowana i zaprotokołowana, wielka prośba o niewzywanie mnie przed oblicze sądu i deklaracja, że ze stratą tych całych 100 zł już się pogodziłem i nic wspólnego z wymiarem sprawiedliwości nie chcę mieć.
A takiego wała. Sąd mnie do siebie wezwał!
Oszust mieszka na Podkarpaciu, więc i sprawa się tam toczy. Wvzwiązku z tym ja i dziesięciu innych poszkodowanych musiało zarywać pół nocy, tracić dzień pracy i dygać przez pół Polski, żeby się na dziewiątą rano w tym sądzie stawić i dowiedzieć, że wszystek ten trud w kiblu przez sąd spuszczony będzie, albowiem oskarżony, jako jedyny, nie został w sposób poprawny powiadomiony o terminie rozprawy i łaskawie nie stawił się. “No, nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?!”
Ruszając o 4 rano w podróż do sądu, przeświadczony byłem, że tracę jedynie czas i trochę nerwów, bo przecież sąd wszelkie stawiennictwa koszty zwraca. Wyposażony w zaświadczenie o zarobkach, epicko niewyspany, ruszyłem do celu.
Po kiego grzyba o tym piszę?
Wyobraźcie sobie ogrom mojego zadowolenia z życia od momentu, w którym odebrałem postanowienie o zwrocie kosztów dojazdu i utraconego zarobku. Wynika z niego, że zapłacenie kary za niestawienie się w sądzie byłoby dla mnie 4 razy tańsze, niż wzięcie udziału w tym cyrku! Całkowicie zgodnie z prawem, choćbym był prezesem banku i zarabiał dziennie worek złota, sąd zwróci mi maksymalnie całe 82 zł i 31 gr! (Chociaż muszę oddać sprawiedliwość: za podróż tam i z powrotem oddali tyle, ile wydałem).
Brawo polskie prawo!